Nigdy z własnej, nieprzymuszonej woli nie wjechałem do lasu moim rowerem. Szkoda opon (są typowo szosowe), i rower potrafi się szybko zabrudzić. To co jednak zrobiłem w minioną niedzielę zmieniło moje rowerowe życie...
Postanowiłem wjechać do lasu w okolicach Damianowa, gdzie zdjęcia z tras są już opisane w odpowiednich zakładkach. W lesie byłem nie raz, jednak nie w tym i nie rowerem. Pewnego dnia zobaczyłem, jak grupa ludzi gra tam w paintball - pomyślałem ok, widocznie znaleźli sobie fajne miejsce do gry - mało uczęszczane, z dala od ludzi itd. Postanowiłem to sprawdzić i... zacząłem żałować że przez tyle lat co jeździłem asfaltami dopiero teraz poznałem smak jazdy terenowej na łonie natury. Mimo, że mój rower jest kompletnie nieprzygotowany do jazdy drogami gruntowymi, nie mówiąc już o błocie, głębokich kałużach, gałęziach, liściach to bardzo spodobała mi się jazda w tym akurat lesie. Ma wąskie, trudne i śliskie drogi pożarowe, prowadzące tak naprawdę do nikąd, więc nie spotkasz się z samochodem leśniczego z naprzeciwka. Jedynie drogi wokół lasu mają jakiś logistyczny sens, gdyż są połączone ze sobą. Zresztą, zobaczcie sami...
Efekt zastosowania szosowych opon na błocie... koła często wymykały się spod kontroli - gorzej niż na śniegu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz