sobota, 21 stycznia 2012

Mój pierwszy wpis rozpocznę od jedynego zlotu na jaki się wybrałem w roku poprzednim. Umówmy się - w styczniu za bardzo nic się nie dzieje i dla niektórych to martwy sezon, ale na pewno nie dla mnie :), więc na dniach pokażę Wam, moje typowe zimowe trasy rowerowe. Ale wróćmy do zlotu :) Było to 5 czerwca w Jeleniej Górze. XI Parada Rowerów okazała się rekordowa pod względem liczebności cyklistów, głównie ze względu na pogodę i reklamę. Jako, że mieszkam w Strzegomiu, do Jeleniej Góry miałem około 65 kilometrów jazdy po górzystym terenie. Wyjazd o 5:50 i załadowany w sakwy ruszyłem w najdłuższą podróż rowerem w tamtym roku. Spokojny dojazd do Myśliborza i dopiero tam zaczynają się góry. Potem wjazd na główną drogę nr 365 i potem 40 kilometrów tą drogą do samego celu w Jeleniej Górze. Szczerze polecam Wam tą drogę, gdyż nie jest zniszczona, a widoki z niej są po prostu piękne, jedne z najlepszych w powiecie Jaworskim i Złotoryjskim. Tą drogą ścigali się także zawodnicy podczas Tour de Pologne. Najgorszy moment zaczął się przed Dziwiszowem o kilkunastoprocentowym podjeździe na samą ''Łysą górę'' 708 m.n.p.m. Jest tam wyciąg narciarski, jednak ze względu na porę roku był nieczynny. Stamtąd piękny widok na całą Jelenią Górę i 7 kilometrów zjazdu do miasta.
Dojechałem wtedy na zlot przed 10:00. Generalnie celem zlotu był przejazd trasą z Jeleniej Góry do Cieplic i pokazanie ludziom ''ilu nas jest''. Część pierwsza to zapis na zlot - pierwsze 300 osób dostawały koszulkę. Paparazzi z okolicznych gazet oczywiście robili nam zdjęcia na Jeleniogórskim rynku. Ja jednak ze względu na czas nie byłem obecny w tej drugiej części zlotu i musiałem wracać do domu. Podczas podróży napotkałem kilku nieuczciwych ''kolarzy'', którzy z rowerem na dachu jechali na zlot samochodem. Owszem - rozumiem gdy ktoś ma ponad 100 kilometrów w jedną stronę i nie da rady, ale rejestracje były ewidentnie miejscowe. No cóż - przynajmniej udowodniłem że potrafię dojechać i wrócić cały załadowany jadąc w 60% górskimi drogami do Jeleniej Góry i to się liczy :) Ogólnie trasy koło Jeleniej Góry są chyba najlepsze na Dolnym Śląsku i pewnie jedne z najlepszych w Polsce :). Wracając ze zlotu napotkała mnie burza, która skutecznie uniemożliwiła jazdę na ponad 2 godziny. Do domu dojechałem wyczerpany, ale byłem na tyle zdeterminowany by po 134 kilometrach pójść jeszcze do kościoła na 18:30. Następnego dnia praktycznie nic mnie nie bolało. Poniżej parę zdjęć ze zlotu.


Mój Kross załadowany o 5:30. Ważył wtedy 21 kg.




 Policyjna Alfa Romeo 159 :)





Nawrót zaraz za Dziwiszowem - można odetchnąć. Zjeżdżając bez padałowania można się rozpędzić nawet do 50 km/h. Opony w samochodach na tym nawrocie piszczały nawet przy 30 km/h.


Postój koło Żółkiewki i jakieś 128 km za mną.

1 komentarz:

  1. Blog, który czyta się z przyjemnością w miękkim fotelu, sącząc kakao lub owocową herbatkę ;D. Fajnie się zapowiada, na pewno będę często odwiedzał!
    PS: Teraz żałuję, że nie pojechałem wtedy do Jeleniej.

    OdpowiedzUsuń