Tytuł posta mówi sam za siebie. Przednie koło które kupiłem składając Komara nie dość że już wcześniej było w opłakanym stanie (bicie podczas jazdy), to jeszcze opona łysa niczym kolano. Aż pewnego poranka (dzień po przejechanej trasie), wchodząc do garażu zauważyłem kapcia w przednim kole. Dziś korzystając z wolnej chwili zabrałem się za łatanie dętki. Jakież było moje zdziwienie gdy na ów dętce doliczyłem się 9 łatek - welcome in PRL. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak ciężko musiało być wtedy z częściami, ludzie radzili sobie jak mogli, wykorzystując do maksimum to co posiadali. Jak widać taki los nie ominął również mojego komara. Myślicie że poleciałem do sklepu po nową dętkę do komara? NIE - jeżdżę teraz na dętce z DZIESIĘCIOMA łatkami i dobrze mi z tym. Pewne tradycje trzeba podtrzymywać, a Komar i tak będzie jeździł prosto przed siebie. A jak znów złapię kapcia - trudno, taki już jego urok... :)
PS. Przy okazji mały przegląd hamulca przedniego - dokładne czyszczenie bębna i szczęk, podciągnięcie oraz smarowanie linki (w czasie mocniejszego hamowania klamka nie odbijała)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz